3 gru 2012

Baśń o duchu płaczącej wierzby


W pobliżu małej japońskiej wioski rosła stara, rozłożysta wierzba płacząca. W cieniu swym dawała gościnne schronienie każdemu, kto go potrzebował. Rano pod zielonym namiotem jej gałęzi bawiły się dzieci, wieczorem odpoczywali strudzeni drogą wędrowcy i zakochani. Nie było człowieka, który by nie miał dobrych i miłych wspomnień związanych z wierzbą, nawet najstarsi nie pamiętali czasów, kiedy tu nie rosła.
Ze wszystkich wieśniaków najbardziej chyba kochał wierzbę młody Heitaro. Codziennie o zachodzie słońca, wracając do domu po ciężkiej pracy, siadywał w chłodzie i ciszy pod ulubionym drzewem, nigdy go nie ominął. Zdawało się, że między sędziwą wierzbą a wieśniakami zawiązała się głęboka, trwała przyjaźń.
Ale serca ludzkie nie zawsze potrafią dochować przyjaźń i któregoś dnia mieszkańcy wsi postanowili ściąć wierzbę do budowy mostu. Jeden tylko Heitaro pozostał jej wierny. Dowiedziawszy się o zamiarze sąsiadów, gotów był raczej poświęcić wszystkie drzewa rosnące w swym ogrodzie niż dopuścić do spełnienia niegodziwego czynu.
- Ojcowie naszych ojców wyrośli w cieniu tej wierzby, a my mielibyśmy ją zniszczyć? - przekonywał i błagał, aż w końcu wieśniacy ulegli jego prośbom.
Drzewo zostało ocalone. Nazajutrz Heitaro, wracając jak zwykle po pracy, spostrzegł na swym ulubionym miejscu młodą, piękną dziewczynę. Wiedziony jakimś dziwnym uczuciem, podszedł i pozdrowił ją uprzejmie. Rozmawiał tak serdecznie, jak gdyby znali się od dawna.
Odtąd Heitaro zawsze spędzał wieczory pod wierzbą w towarzystwie pięknej dziewczyny. Na imię jej było Higo. Po jakimś czasie zrozumiał, że ją kocha i spytał, czy nie zechciałaby zostać jego żoną. Dziewczyna z ujmującą prostotą przyjęła wyznanie ukochanego. Postawiła jeden tylko warunek, że nigdy nie spyta ją o przeszłość.
- Nie mam na świecie nikogo prócz ciebie - powiedziała. - Jestem biedna. Mogę dać ci tylko moje serce, nic więcej. Jeżeli chcesz mieć dobrą, wierną żonę, weź mnie z sobą.
I została Higo żoną Heitaro, a nim rok upłynął urodził im się śliczny chłopczyk, któremu nadali imię Masao. W domu ich zagościło prawdziwe szczęście.
Tak upłynęło lat pięć. Masao chował się zdrowo i był najładniejszym dzieckiem w całej wiosce. W tym czasie mikado Toba postanowił wznieść w Kyoto świątynię i poświęcić ją bogini miłosierdzia Kannon. Ze wszystkich okolicznych wiosek zaczęto dostarczać budulca. Między innymi postanowiono ściąć starą wierzbę, Tym razem na nic się zdały prośby Heitaro. Mieszkańcy wsi pragnęli uczcić dobrą boginię, chcieli jej ofiarować swe ulubione drzewo.
Była późna noc, gdy Heitaro, rozbudzony stukiem siekier, zobaczył swą ukochaną żonę, siedzącą na futonie całą we łzach.
- Drogi mój- przemówiła Higo łkając - czas, żebym wyznała ci wszystko. Przypomnij sobie chwilę, kiedy ujrzałeś mnie po raz pierwszy. Jestem duchem wierzby, którą kochałeś tak wiernie i długo, broniąc od zniszczenia. Z wdzięczności przybrałam postać kobiety, by przynieść ci miłość i szczęście. Ach, słyszysz ten stuk siekier? Każde uderzenie czuję w swym sercu. Smutno mi, że muszę porzucić na zawsze ciebie i nasze biedne kochane dzieciątko. Słyszysz, tną coraz mocniej, coraz głębiej. Zbliża się koniec,.. żegnaj!
I zniknęła jak mgła rozwiewająca się w powietrzu. Długi czas Heitaro siedział oszołomiony, nie zdając sobie sprawy, czy to, co widział i słyszał, było snem czy rzeczywistością. Ale płacz rozbudzonego Masao wyrwał go z zadumy. Rozejrzał się po chacie - była pusta. Higo zniknęła naprawdę. Z oczyma pełnymi łez zbliżył się ku pościeli dziecka, uciszając je i pieszcząc, jak umiał. - Chodź, synku - powiedział łagodnie. - Pójdziemy pożegnać naszą mamusię. - Wziął dziecko na ręce i spiesznie ruszył w stronę, gdzie rosła wierzba płacząca.
Nastawał już świt. Stare drzewo leżało na ziemi z obciętymi gałęziami. Kilku robotników usiłowało zepchnąć je do rzeki. Daremne jednak były ich próby...
- Przyjaciele - odezwał się Heitaro - pozwólcie synowi podejść do wierzby. Jest ona dla nas droższa, niżbyście mogli sadzić! - Ze zdumieniem przyglądali się drwale, jak za dotknięciem drobnej rączki dziecka drzewo lekko, bez oporu zsunęło się do wody, Zakołysała się wierzba na fali, a Heitaro z bolesnym westchnieniem zaśpiewał uta (pieśń).

  O, jakże trudne
Życie się teraz stanie!
Dziecię me wierzba
Poiła rano rosą...
Któż je dziś karmić będzie ?
"Joi, joi, joi-to-na" - powtarzało żałosny przyśpiew dalekie echo.

ja ne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz