Oryginalna historia pochodzi od Hatsune Matsushima, która kiedyś była japońską idolką, a obecnie jest aktywną youtuberką Kaidan. Ma zdolność widzenia „rzeczy” i podzieliła się wieloma przerażającymi historiami ze swoich własnych doświadczeń. Dzisiejsza historia również pochodzi z jej młodości, kiedy miała około 14 lat. Różnorodność rodzajowa w opowieści.
--------------
Było to, gdy byłem w drugiej klasie gimnazjum. Byłem w drużynie lekkoatletycznej i były zawody, w których uszkodziłem sobie kolano. Powiedziano mi, że kontuzja jest dość poważna, więc musiałem zostać w szpitalu niedaleko mojego domu. W tym czasie moja mama również była w szpitalu. Nie była ranna, ale miała przewlekłą chorobę.
Mówiąc o ówczesnej sytuacji, nie miałam taty, ponieważ opuścił nas po rozwodzie, więc moja babcia ze strony matki przychodziła do nas od czasu do czasu. Ale przeważnie było to dla mnie jak życie w pojedynkę. Więc kiedy przeprowadziłam się do szpitala, byłam raczej szczęśliwa, że mogę „mieszkać” z mamą, mimo że szpital nie był naszym domem. A potem nadszedł pierwszy dzień w szpitalu, wyjaśniono mi, że skoro tym razem będę miała operację, to będę w szpitalu przez łącznie 10 dni, wliczając okres obserwacji. Po tym wyjaśnieniu pielęgniarka dyżurna podeszła do mojego łóżka. Nazywała się Sato-san. Po przywitaniu się pan Sato powiedział:
„Wiem, że przez następne 10 dni będzie ci ciężko, ale jesteś córką Matsushima-san, która mieszka na trzecim piętrze, prawda?”
Wspomniała o mojej mamie, więc pomyślałem: „Och, ona zna moją mamę”. Wtedy odpowiedziałem: „Tak, to prawda. Mogę sama pójść na trzecie piętro albo moja mama może przyjść do mojego pokoju. Mam nadzieję, że to ci nie będzie przeszkadzać”.
Jednak pan Sato nie odpowiedział na moją odpowiedź, ale zmienił temat i powiedział: „Mam ci jedną rzecz do powiedzenia. Jeśli jesteś córką Matsushima-san, nie powinnaś chodzić do toalety na tym piętrze o 2:00 w nocy”.
Kiedy usłyszałem, co powiedziała, szczerze mówiąc, na początku pomyślałem, że jest trochę niemiła. W rzeczywistości w mojej rodzinie, mojej babci, mamie i mnie, zdolność widzenia „rzeczy” była przekazywana w linii żeńskiej. A ponieważ moja mama spędzała dużo czasu w szpitalu, zwykła mówić pielęgniarkom, że w niektórych częściach szpitala są duchy i była dość sławna z opowiadania takich historii.
Na podstawie tego, powiedzenie dziewczynie, żeby nie chodziła do toalety o 2:00 w nocy. Powinna powstać straszna historia o zobaczeniu czegoś, czego nie powinno się widzieć. To było trochę podłe, żeby powiedzieć to 14-letniej dziewczynce, która była już zdenerwowana pierwszego dnia w szpitalu. Z drugiej strony, widziałem wiele duchów w swoim życiu. Więc, szczerze mówiąc, nie sądzę, żebym bał się duchów, jeśli po prostu są tam i nie robią mi krzywdy. Więc kiedy usłyszałem tę historię, byłem bardziej skłonny ją potwierdzić, jeśli faktycznie miała na myśli coś strasznego. Więc pomyślałem sobie, kiedy w końcu pójdę do tej toalety i to zrobię?
Przede wszystkim nie chciałem tam być pierwszego dnia. Gdybym miał naprawdę straszne doświadczenie, musiałbym zostać w szpitalu przez kolejne 9 dni, a gdyby tak się stało, byłoby ciężko. Ponadto drugiego dnia miałbym operację i nie mógłbym chodzić przez kilka następnych dni, więc uznałem, że to będzie później. Więc zdecydowałam w noc przed wyjściem ze szpitala. Myślałam, że łatwiej będzie opuścić szpital następnego dnia, nawet jeśli czułam strach.
Przez jakiś czas po operacji prosiłam Sato-san, żeby dał mi tabletki nasenne, żebym nigdy nie budziła się w środku nocy, żeby uniknąć pójścia do toalety. Nawet nie powiedziałam mamie, że słyszałam tę historię. Po prostu przygotowywałam się do pójścia do toalety sama. I w końcu nadszedł ten dzień…
Ustawiłem budzik na 1:50 rano i obudziłem się na jego dźwięk. Ale prawda jest taka, że byłem trochę zdenerwowany i nie spałem zbyt głęboko. Tak czy inaczej, poszłam do toalety sama o 2 w nocy.
Pisk, pisk…
W toalecie były cztery kabiny. Drzwi do każdej kabiny nie były drzwiami typu push/pull, ale przesuwnymi. Wynikało to z faktu, że były tam również osoby o kulach lub na wózkach inwalidzkich. Dlatego przesuwne drzwi zaprojektowano tak, aby były łatwe do otwarcia, nawet dla takich osób.
Kiedy zobaczyłam cztery kabiny, pomyślałam sobie: „Cóż, nie zapytałam Sato-san, która kabina jest „ta straszna”. Nawet nie wiem, czy to sama toaleta, czy kabina”.
Założyłem jednak, że straszne historie zwykle dzieją się w tej na końcu, więc przeczytałem czwartą. Usiadłem na desce sedesowej i poczekałem chwilę, bo bez zegarka nie wiedziałem, która jest godzina, ale ostatecznie nic się nie wydarzyło. Wtedy poczułam, „Może Sato-san opowiedziała mi tę historię, ponieważ próbowała zmusić mnie do pozostania w pokoju. Opowiadając mi straszną historię celowo, abym nie wymknęła się w nocy i nie chodziła po szpitalu”. Miałam nawet takie urojenia. Kiedy poczułem się trochę mniej przestraszony, pomyślałem, że czas wrócić do mojego pokoju. Wtedy spróbowałem otworzyć drzwi, ale zdałem sobie sprawę, że nie otworzą się. Ponieważ to był szpital, w kabinie znajdował się też przycisk wzywania pomocy, więc spróbowałem go nacisnąć, ale on również nie reagował. Kiedy już trochę panikowałam, zauważyłam, że w ciszy słychać dźwięk przypominający „pisk, pisk”.
Na początku nie rozumiałem, co to za hałas, ale potem zdałem sobie sprawę, że to dźwięk poruszającego się wózka inwalidzkiego. „To mogłaby być osoba na wózku inwalidzkim zbliżająca się do tej toalety”.
Miałam więc odrobinę nadziei: „Jeśli ta osoba na wózku inwalidzkim przyjdzie do toalety, może ona będzie w stanie otworzyć drzwi albo poprosić pielęgniarkę, żeby przyszła i mnie stamtąd wyciągnęła”.
Gdy tylko usłyszałam wózek inwalidzki wjeżdżający do toalety, zawołałam: „Przepraszam, trochę utknęłam w toalecie. Jeśli to nie problem, czy mógłbyś zadzwonić do punktu pielęgniarskiego i poprosić o pomoc?”
Ale znowu „pisk, pisk…”
Ta osoba nic nie odpowiedziała, a ja mogłem jedynie słyszeć dźwięk poruszającego się wózka inwalidzkiego. I tak to trwało, aż nagle „BUUM!”
Brzmiało to tak, jakby wózek inwalidzki uderzył w drzwi kabiny, w której siedziałem. Spanikowałem i powiedziałem: „Hej, zaczekaj chwilę. Są otwarte inne kabiny, a poza tym mam problem z moimi drzwiami. Jeśli uderzysz teraz w drzwi, będzie jeszcze trudniej je otworzyć”. Mimo że krzyczałem, ta osoba mnie zignorowała i nie przestała walić w drzwi. A potem, „Gashaaaaan!!” Usłyszałem głośny dźwięk, jakby coś się przewróciło. Brzmiało to tak, jakby wózek inwalidzki najwyraźniej się przewrócił. Byłem zły, ale również martwiłem się, czy z tą osobą wszystko w porządku.
„Czy wszystko w porządku?”
Powiedziałam, ale zapadła cisza... Nagle z otworu pod drzwiami wyłoniła się bardzo szczupła ręka i spróbowała złapać mnie za nogę! Spanikowałam i krzyknęłam głośno: „Nie mogę tego zrobić, nie mogę tego zrobić, nie mogę tego zrobić. Pomocy, pomocy, proszę!!”
Mamo? Dlaczego jesteś…?
Nagle drzwi się otworzyły… Stała tam moja mama. Moja mama, która wyglądała na bardzo wściekłą, zaczęła mówić: „Ty, co ty robisz!” Gdy byłam zbyt zszokowana, by cokolwiek odpowiedzieć, moja mama kontynuowała: „Myślałam, że powiedziano ci, żebyś nie przychodziła tu o drugiej. Więc dlaczego przyszłaś?” Wyciągnęła mnie z kabiny i powiedziała: „Powinnaś wrócić do swojego pokoju”.
Oczywiście, że nie było tam żadnego wózka inwalidzkiego… Po wyjściu z toalety zadałem mamie wiele pytań, na przykład: „Nie powiedziałem ci o toalecie. Skąd wiedziałaś?”
Opowiedziałem jej, co wydarzyło się w toalecie i zapytałem: „Nie widziałaś tam nikogo na wózku inwalidzkim?” Ale ona po prostu odpowiedziała: „Zapomnij o tym. I tak wracasz do pokoju”.
W międzyczasie dotarliśmy do mojego pokoju, a mama pomogła mi położyć się na łóżku. Ale nadal się bałem. Powiedziałem: „Nie mogę tak spać”, a mama odpowiedziała: „Zostanę z tobą jeszcze chwilę, więc uspokój się”. Stamtąd została przy mnie przez około godzinę, w tym czasie pocieszała mnie takimi rzeczami jak „Pomyśl o tym, co wydarzyło się dzisiaj, jak o śnie” i „Tak czy inaczej jutro wychodzisz ze szpitala, prawda? Teraz nie ma nic więcej do zrobienia, więc wszystko, co musisz zrobić, to spać do jutra rano” i wieloma innymi słowami pocieszenia.
Dzięki temu zacząłem czuć się trochę spokojniejszy. Moja mama powiedziała, że czas wracać do jej pokoju. Ponieważ była dla mnie taka miła, pomyślałem, że mogę jej coś dać w zamian. Więc postanowiłem odprowadzić ją do windy.
W holu z windami były trzy rzędy wind i moja mama wsiadła do jednej z nich. Więc tam się pożegnaliśmy. Miałem zamiar wyjść tyłem do windy, gdy usłyszałem dźwięk „ding”, gdy winda przyjechała. „Hmm?” Odwróciłam się i zobaczyłam, że drzwi windy się otworzyły i wielu pacjentów było stłoczonych w środku. Było wcześnie rano, ponad godzinę po incydencie w toalecie o 2 w nocy. Już samo to jest dziwne, prawda?
Pośród tych pacjentów zobaczyłam dziewczynę na wózku inwalidzkim i stojącą tam Sato-san, pielęgniarkę, która cały czas się mną opiekowała. „Umm, Sato-san? Dlaczego ty…?”
Miałem zamiar porozmawiać z Sato-san, ale drzwi windy szybko się zamknęły. Zastanawiałem się, dlaczego zamknęli drzwi, kiedy byłem w trakcie rozmowy z nią, i jakoś sprawdziłem, na które piętro jedzie winda, patrząc na lampkę kontrolną. Następnie z piątego piętra, na którym się znajdowałem, poszliśmy w górę, jak piętra 6, 7, 8 i w górę, aż do R, na dach, i nagle zapaliło się światło w piwnicy B1. W mojej głowie pojawiło się pytanie: „Hej, dlaczego światło B1 świeci się na końcu, po tym jak już jest na górze?” Ale w tym momencie działo się tak wiele, że nie miałem ochoty badać tajemnicy. Pobiegłem z powrotem do pokoju i spędziłem resztę poranka nie śpiąc zbyt wiele.
Hmm? Sato-san?
Było około 8:00 rano, kiedy w końcu mogłam opuścić szpital, więc pobiegłam do pokoju mamy i powiedziałam: „Wyjdźmy stąd natychmiast, szybko skończymy zabieg”. Ale ona powiedziała: „To w porządku, że opuszczasz szpital wcześniej, ale czy przywitałeś się już z pielęgniarką, która się tobą opiekowała?”.
Tak naprawdę, przed godziną 8:00 rano, jak każdego ranka, miałam mierzoną temperaturę, ale przyszła inna pielęgniarka, nie ta sama, co zwykle, Sato-san. Więc pomyślałem: „Jasne, powinienem przynajmniej przywitać się z Sato-san”.
Kiedy poszłam do stanowiska pielęgniarskiego, zapytałam recepcjonistkę: „Przepraszam, jestem Matsushima i dziś wychodzę ze szpitala. Chciałam tylko podziękować Sato-san, bo opiekowała się mną do dziś”. Odpowiedziała: „Hmm? Sato-san? Ok, proszę zaczekać chwilę” Wyglądała na trochę zdezorientowaną i zapytała inną pielęgniarkę: „Kim jest pielęgniarka odpowiedzialna za Matsushimę-san? Czy mamy codzienną historię temperatury?” Po chwili pielęgniarka z recepcji wróciła i powiedziała: „Chciałabym, żebyś tu zajrzał”.
To był kawałek papieru, który zdawał się zapisywać moją temperaturę każdego ranka. A w kolumnie pielęgniarki były ręcznie pisane znaki z imieniem „Sato”. Nie zrozumiałem, co to znaczy i zapytałem: „Eee, co w tym złego?”
Pielęgniarka odpowiedziała: „W naszym szpitalu od kilku lat obowiązuje zasada, że kolumna z nazwiskiem musi być ostemplowana pieczątką Hanko zamiast odręcznego podpisu z nazwiskiem. Sprawdzamy to codziennie, więc nie ma sensu, żeby pismo odręczne nadal tam było”. I kontynuowała: „Poza tym wśród naszych pielęgniarek nie ma nikogo o imieniu Sato…
Pozostaje zagadką…
Umm… Co to znaczy…?
Leżałam w szpitalu przez 10 dni, a wydawało się, że Sato-san, która opiekowała się mną każdego dnia, miała jakąś notatkę na papierze, ale przecież ona w ogóle nie istniała? Oprócz mierzenia mi temperatury, wymieniliśmy też takie rozmowy jak „Chcę dziś dobrze spać, więc proszę daj mi lekarstwo, żebym był senny”. Ale że Sato-san nie jest tu cały czas…?
Podczas naszej rozmowy zamieszanie udzieliło się również pozostałym pielęgniarkom, a w stanowisku pielęgniarskim zrobiło się trochę głośno i chaotycznie. Zaczęłam się bać, więc powiedziałam: „Nic się nie stanie, jeśli Sato-san już tu nie będzie” i zmusiłam się do wyjścia. Zeszłam na dół, aby wykonać zabieg wypisu. Kiedy powiedziałam mamie, która tam ze mną była, że Sato-san nie było, powiedziała: „Tak? Masz na myśli, że nie była na służbie?”
„Nie, to znaczy, że jej tam nie było.”
"Co masz na myśli?"
Wymiana zdań trwała dalej. Kiedy opowiedziałem jej, co się wydarzyło, ona również była bardzo zaskoczona. Kontynuowałem: „Wracając myślami, wczoraj wieczorem zaczęło się robić dziwnie. Poszedłem do toalety o 2 w nocy, a ty przyszedłeś mi na ratunek i wtedy…” Ale moja mama przerwała: „Wczoraj wieczorem? O czym ty mówisz?”
„Co masz na myśli? Przyszedłeś mnie uratować wczoraj wieczorem, kiedy byłem uwięziony w toalecie. Zostałeś ze mną przez godzinę, a ja odprowadziłem cię do windy na końcu.”
Odpowiedziała: „Nie, tego nie zrobiłam”.
Wtedy moja mama również zdała sobie sprawę z tego, co się stało. „Więc dlatego tak spieszyłeś się, żeby wyjść ze szpitala?” Niedługo potem opuściliśmy szpital, ale żadne z nas nie mogło nic powiedzieć, bo wszystko nadal pozostawało tajemnicą…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz