16 sty 2023

Batu Caves


Będąc w Malezji, a już na pewno, gdy dotrzecie w pobliże Kuala Lumpur, gdzieś w okolicach szczytu listy okolicznych atrakcji, natkniecie się na jaskinie Batu. Batu Caves to zespół jaskiń odnalezionych 130 lat temu na wzgórzach, oddalonych zaledwie kilkanaście kilometrów o stolicy kraju. 

Największa i najbardziej okazała jaskinia ma około 100 metrów wysokości i podobnie jak kambodżański Angkor Wat, góry Cameron Highlands czy nawet grobowiec Tutanchamona w Egipcie, czekały setki czy tysiące lat na to, by w końcu pojawił się ktoś bystry z Europy i je odkrył. 

Z Kuala Lumpur do Batu Caves dojazd jest prosty i dobrze zorganizowany. Może podjechać miejskim autobusem o numerze 11, taksówką czy bardzo popularnym i znienawidzonym przez taksówkarzy UBER’em. Kursuje też bardzo nowoczesna kolejka miejska KMT. Plusem jazdy pociągiem jest to, że omija się zakorkowane ulice miasta. Zatkane arterie to największy problem Malezyjskiej stolicy.


Jak dotrzeć?
Stację przy Batu Cave dzieli od jaskiń kilkaset metrów. Drogę tą otaczają stragany i sprzedawcy wszystkiego, typowy targ dla turystów. 

272 stopni - tyle trzeba pokonać by dotrzeć do grot po środku góry, w tym do tej największej o nazwie Cathedral Cave, czyli Jaskinia Katedralna. Stopni sporo, upał jak w piekarniku, samo wejście trudne No i przed samym wejściem czeka nas strażnik, który czujnym okiem przygląda się się naszym ubraniom. Kobiety wchodzące do hinduskich świątyń muszą spełniać dość rygorystyczne normy. Ubranie musi być schludne i nie może odkrywać zbyt wiele ciała. Chodzi przede wszystkim o nogi i ramiona, o gołym brzuchu nawet nie ma mowy. Gdy strażnik nas obejrzy, zezwoli - można ruszać do jaskiń  Po drodze mijamy olbrzymi, złoty posąg bóstwa Murugan. Jest to bóg wojny, zwycięża chaos który wprowadza boski ład, coś jak Archanioł Michał u Chrześcijan.

I tu rada, gdy będziecie wspinać się na schody do jaskini, starajcie się niczego nie dotykać. Poręcze są oklejone a na schodach leżą całe tony śmieci, resztek jedzenia, małpich i ptasich odchodów. Nikt tego nie sprząta! Jest to najważniejsza hinduska świątynia poza Indiami, dziennie odwiedza ją kilka tysięcy osób, w okresie hinduskich świąt nawet kilkadziesiąt tysięcy, a całe to miejsce przypomina wysypisko śmieci.


Gdy  jesteśmy na górze, za plecami widok na miasto i setki spoconych turystów wspinających się mozolnie po stopniach, które my już mieliśmy za sobą. Widok na miasto w dole i odległe drapacze chmur Kuala Lumpur, wspaniały. Przed nami groty zamienione przez hindusów w wielką świątynie. Choć nie do końca, jaskinie są tak wielkie, że w ich wnętrzu zbudowano lub ciągle się buduje, kilka mniejszych budynków mających być właśnie świątyniami.

Ogromne groty są przepiękne, wysokie na dziesiątki metrów sklepienie ozdobione ostrymi stalaktytami, wiszącymi hen wysoko. Potężne echo kroków krzątających się tu i ówdzie turystów oraz ich przyciszone rozmowy tworzą atmosferę wyniosłości i szacunku dla natury. Przemierzamy jaskinie mijając po drodze kapliczki pełne, jak to u hindusów, kolorowych postaci z ich mitologii. Zewsząd spoglądają na nas ludzie o głowach małp, krokodyli a gdzieś w głębi, ukryty w cieniu stoi posąg boga Ganesha.

Na samym końcu łańcucha jaskiń jest ta najbardziej spektakularna. Na jej szczycie, w sklepieniu widnieje wielki otwór, przez który do wnętrza wlewa się słońce. Drugi koniec dziury musi znajdować się gdzieś w dżungli gdyż przez niego do środka przedostają się gęsta, soczysta roślinność. Wrażenie niesamowite, promienie słońca, zieleń dookoła i gra świateł, zupełnie jakby jeden z hinduskich bogów zaglądał do środka. Na szczęście ta część jaskiń jest najmniej zagospodarowana i można zapomnieć o bałaganie i gwarze za plecami. Z jednej strony te piękne jaskinie są dziełem natury a mieszkający tu ludzie mają prawo robić z nimi co zechcą. Z drugiej jednak, żal że nie możemy zobaczyć wnętrza góry oczami jej odkrywców sprzed 130 lat.

Schodząc, mijamy mniejszą jaskinie o nazwie Dark Cave. Tam wkraczamy w świat wiecznej ciemności, pełen niesamowitych stworzeń. Żyją w nim nietoperze, owady i mnóstwo gryzonia. Możemy dołączyć do nich za jedyne 35 ringgitów. Wąskie korytarze i niewielkie jaskinie ciągną się ponad dwa kilometry w głąb wielkiej góry. Spacer nimi zajmie nam prawie godzinę. Co do zwierząt, pamiętać musicie że wszystkie jaskinie są ich pełne. Z większością nie będziecie mieli do czynienia, gdyż nauczyły się one unikać ludzi. Wszystkie poza małpami, które ludzi uwielbiają, a raczej to co ludzie z sobą przynoszą. Makaki żyjące w pobliskich lasach, chętnie wpadają do jaskiń i jako że są złośliwe i żarłoczne czekają tylko na okazję by okradać powolnych i zmęczonych turystów.


Na samym dole jest jeszcze jedna jaskinia u wejście, której stoi piętnastometrowy posąg Hanumana. Jest to małpi pomocnik boga Rama. Świątynia w jaskini Ramayana Cave poświęcona jest właśnie jemu. Wejście kosztuje 5 ringgitów i można tam obejrzeć inscenizacje z przygód bohaterów i stworzeń hinduskiej mitologii. W samej jaskini jest chłodno i bardzo kolorowo. Można usiąść i odpocząć, a jeżeli byliście dość sprytni by zabrać jakiś prowiant, którego nie ukradły wam małpy, także się posilić. U podnóża góry jest sporo restauracji i garkuchni z indyjskim jedzeniem, na pewno znajdziecie coś dla siebie. Są owoce i słodkości a jeżeli lubicie pić mleko kokosowe prosto z orzecha to będziecie zachwyceni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz