Poniższy wpis jest zbyt krótki na dzielenie go na części, dlatego też zostaną one omówione wspólnie. Jednak należą one do kanonu legend miejskich.
#1. Hitler naszym tatą
Doświadczenia trudów II wojny światowej, znanej tutaj jako II wojna ojczyźniana, bardzo głęboko zakorzeniły się w mentalności radzieckiego narodu. Ówczesne dzieciaki wierzyły jakoby na melodię Symfonii nr 7 Dmitrija Szostakowicza (przy okazji, w ostatnich czasach jego walc wybiera coraz więcej par jako swój pierwszy taniec na weselu) jakiś chłopiec śpiewał na ulicy: „Jesteśmy z Gestapo, Hitler naszym ojcem” i został zgarnięty przez milicję. Co się z nim potem stało pozostało tajemnicą.
#2. A na drzewach zamiast liści…
Pozostajemy w tematyce wojennej. Młodzi pionierzy, czyli członkowie organizacji politycznej skupiającej dzieci i wychowującej je w duchu komunistycznym, wierzyli, że w dzień urodzin Hitlera punki (o których tak naprawdę mało kto wtedy wiedział cokolwiek poza tym, że ponoć są źli) wieszają pionierów na latarniach za ich czerwone krawaty.
#3. Gospodarska wizyta
Nic tak nie mobilizuje ludzi do uczciwej pracy jak strach. Na tej zasadzie działała kolejna miejska legenda, jakoby sam Jurij Andropow – sekretarz generalny partii i szef KGB – chodził w przebraniu po sklepach, by osobiście kontrolować, czy sprzedawcy nie zachowują się chamsko wobec klientów, nie oszukują przy ważeniu towarów bądź chowają go pod ladą i czy leją odpowiednią ilość piwa spragnionym obywatelom. Za wszelkie niedociągnięcia groziły kary, w tym kara odsiadki.
#4. Strach iść do lekarza
Na początku lat 80. cały kraj trząsł się ze strachu przed lekarzem, który miał porwać dziecko sąsiadów, uciąć mu stopy oraz dłonie, a potem przetrzymywał w piwnicy. Źródłem tej pogłoski miał być artykuł w „jakiejś” gazecie. Oczywiście nikt tego artykułu nie czytał i nie wiedział nawet w jakiej gazecie miałby się on ukazać.
#5. Zmutowane szczury
Moskiewskie metro to dzieło sztuki – wie to każdy, kto miał okazję być w rosyjskiej stolicy. Z metrem związana jest też ogromna ilość plotek i legend, np. o ogromnych szczurach-mutantach, które pojawiły się w tunelach po wybuchu elektrowni atomowej w Czarnobylu. Nie trzeba chyba dodawać, że szczury te miały polować na ludzi jak na swoją zwierzynę.
#6. Koński afrodyzjak
Okres dojrzewania zawsze obfituje w ciekawe sfery do odkrycia. Radzieccy nastolatkowie opowiadali sobie o afrodyzjaku dla koni, którego już kilka kropli powoduje wzrost seksualnej mocy. „Chłopak z pewnej szkoły dał go koleżance, a ta go zgwałciła, ale i tak było jej mało!”.
#7. Zgniły zachód truje radzieckie dzieci
Zagraniczni turyści mieli częstować miejscowe dzieci gumami do żucia zarażonymi gruźlicą lub… syfilisem. Według innej wersji gumy były nadziewane kawałkami żyletek lub… fiszbinami wieloryba, które w trakcie przeżuwania prostują się i przebijają gardło dziecka.
#8. Ałła Pugaczowa ma fory
Młode pokolenie Polaków może nawet nigdy nie słyszało o Pugaczowej, ale ich rodzice pewnie trzymają gdzieś w piwnicy jej winyle (obok Włodzimierza Wysockiego). Wśród obywateli ZSRR krążyła plotka o tym, jakoby piosenkarka po pijanemu zabiła swoje dziecko (według innej wersji – męża/kochanka), ale zbrodnia uszła jej płazem dzięki kontaktom z ministrami w rządzie.
#9. Bojowe szkolenie dzieci
Zauważyliście, że coraz rzadziej można spotkać w polskich sklepach zabawkowe pistolety i karabiny? W starych dobrych czasach nie było lepszej zabawki dla chłopca jak pistolet Makarowa. Gdy i w ZSRR trudniej było go dostać, lud szybko znalazł wytłumaczenie: zabawkowe pistolety były wierną kopią (łącznie z mechanizmami w środku) prawdziwej broni i dlatego należało je wycofać z rynku.
#10. Nie kradnij
Prawie w każdym radzieckim mieście był budynek, w którym miano zamurować majstra, który kradł w pracy lub zachowywał się zbyt władczo wobec podwładnych robotników.
#11. Odzysk
Radzieckie telewizory miały cieszyć się ogromnym powodzeniem u Japończyków, którzy wywalali wszystko ze środka, a z obudowy robili szafki nocne. Wszystko z powodu rzekomej dobrej jakości drewna, z jakiego wykonano obudowę telewizora.
#12. Autorzy dowcipów
Dowcipy ośmieszające przywódców ZSRR, Czapajewa, Stirlitza i Czukczy miały być wymyślane na amerykańskich uczelniach lub w CIA.
#13. Kwas z wkładką
Radzieckim odpowiednikiem coca-coli był kwas chlebowy, do dziś popularny za naszą wschodnią granicą. Kiedyś rozpowiadano, że jacyś mężczyźni przewrócili beczkę z resztkami kwasu i na jej dnie zobaczyli jakąś padlinę z czerwiami. Czyżby czarny PR kreowany przez producentów lemoniady?
#14. Nowi ludzie
Radzieccy uczeni mieli eugenicznymi metodami stworzyć nową rasę ludzi – niezwykle urodziwych i pełnych cnót. Wszystko w imię budowy komunizmu. Rasą tą miano zasiedlać miasta na Syberii. Pogłoski te rozpowszechniali robotnicy wyjeżdżający na budowy w te regiony. Ponoć widzieli tam kobiety o wiele piękniejsze niż te spotykane w centralnej części kraju.
#15. Kiełbasa z psa
Przyznajcie, że czasem zdarzy nam się kupić tak paskudne żarcie, że zastanawiamy się, czy aby nie jest to pies zmielony razem z budą. Najwyraźniej podobne obawy mieli obywatele ZSRR – według jednej z legend jakiś facet kupił kiełbasę „doktorską” i poczęstował nią swojego kota, a ten zamiast opędzlować z ochotą, najpierw się najeżył, a potem uciekł. Mężczyzna zaniósł mięso do ekspertyzy, która wykazała, że pochodzi ono z psa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz