Na wielu stacjach na linii metra Tsuen Wan często można było spotkać duchy zmarłych. Choć zgłaszano osoby popełniające samobójstwa na tej trasie, to nie można było znaleźć szczątków samobójców na torach, jakby rozpłynęli się w powietrzu. Czasem pracownicy metra donosili, że widzą na torach człowieka szukającego czegoś na czworaka. W takich przypadkach najczęściej udają, że nikogo tam nie widzą lub ostentacyjnie patrzą w drugą stronę.
Pewnego razu kierownik stacji zauważył mężczyznę, który wszedł na tory, więc natychmiast zwrócił mu uwagę i spytał, co tam robi. Mężczyzna spojrzał na niego z dołu i odparł: „Szukam moich stóp!”. Wtedy kierownik spojrzał w dół i zobaczył, że faktycznie człowiek ten nie tylko nie miał stóp, ale także całej połowy ciała poniżej pasa. Na jego oczach postać rozpłynęła się w powietrzu.
Kierownik doznał szoku i musiał poddać się terapii. Gdy udało mu się ją pomyślnie zakończyć, poprosił o zmianę dyżuru na stacji na wcześniejszą godzinę, na którą to propozycję jego pracodawcy przystali. Stacje metra, dworce i wszelkiego rodzaju przystanki są przykładami miejsc liminalnych, tj. miejsc progowych, znajdujących się pomiędzy dwoma różnymi miejscami, a czasem wręcz światami.
Podróżując pomiędzy nimi, każdy jest narażony na niebezpieczeństwo. Środki masowego transportu nie są go pozbawione. Dlatego w podróży często widuje się duchy i inne zjawiska nadnaturalne.
Legendy miejskie zwykle dotyczą bardzo starych dworców i miejsc (np. metra w Nowym Jorku lub w Londynie). Teoria ta nie sprawdza się w przypadku chińskich stacji, gdyż często nowo wybudowane dorabiają się własnych historii o duchach, czego przykładem są przytoczone opowieści z Hongkongu. Stacje stają się swego rodzaju przejściem do innego świata. Pojawiało się tam wiele duchów, zaczęto nawet mówić o nieistniejącej stacji – „bramach do piekła”. Często duchy są związane z miejscem swojej śmierci, a rozmowy z nimi przynoszą pecha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz