Dawno, dawno temu żył sobie pewien krabik. Nie mieszkał on w piasku nad morzem, jak inne, zwykłe kraby, lecz wybudował sobie domek i założył niewielki ogród. W ogródku zasiał kwiaty i wykopał sadzawkę. Aby nikt nie niszczył roślin, otoczył swoją siedzibę żywopłotem z kamelii i uplótł małą furtkę z bambusa. Zawiesił przy niej dzwoneczek i przymocował podłużną deszczułkę ze swym imieniem. Krabik pędził żywot samotny, ale tak wzorowo prowadził swoje gospodarstwo, że wkrótce zasłynął na całą okolicę. Miał pełne spichrze. Czego tam nie było! Woreczki z ryżem i kukurydzą, suszone rybki i zielone żabki, morskie robaczki, ślimaki i wiele jeszcze podobnych smakołyków.
Krabik nie był skąpy i chętnie dzielił się z każdym, Cieszył się bardzo, gdy mógł komuś przyjść z pomocą. Jednakże pośród obdarzanych przez niego zwierząt bywały i takie, które nie potrafiły docenić jego dobrego serca. Do tych niewdzięczników należała między innymi pewna małpka, która często korzystała z dobrodziejstw krabika. Był to wielki próżniak i brudas. Gdybyście zobaczyli jej chatkę! Stara, pokrzywiona, z dachem na wpół zapadłym. A podwórko? Jakby nigdy miotły nie widziało. Małpka całe dnie spędzała poza domem w towarzystwie podobnych sobie leniuchów. A kiedy poczuła głód, szła sobie podjeść do sąsiadów. Tak żyła z dnia na dzień, nie troszcząc się wcale o przyszłość.
Pewnego popołudnia krabik wybrał się na dłuższy spacer. Szedł powoli, aż tu nagle dostrzegł na drodze kawałek ryżowego placka. Jako skrzętny gospodarz podniósł go natychmiast. W pewnej chwili zjawiła się przed nim małpka. Była głodna. Chętnie by coś zjadła. A właśnie zauważyła w kleszczach krabika kawałek placka. Pokręciła się dokoła i powiada:
- Czy wiesz, że na leśnej dróżce znalazłam pestkę kaki? Chętnie bym ją zamieniła na placek ryżowy.
Krabik zgodził się, a gdy wrócił do domu, zasadził pestkę w ogródku. Któregoś dnia spod ziemi wyjrzała zielona roślinka. Rosła tak szybko, że wkrótce zamieniła się w drzewo o gałęziach uginających się od dojrzałych, soczystych owoców. Krabik jednak nie cieszył się z pięknych kaki. Całymi dniami siedział pod drzewem smutny i zamyślony. Nie mógł dosięgnąć smacznych owoców gdyż nie umiał wspiąć się na drzewo. I byłby może długo jeszcze dręczył się tak swoją bezradnością, ale pewnego ranka zadzwonił ktoś do jego furtki. Była to małpka. Zapewne przyszła z jakąś prośbą, gdyż minkę miała pokorną i żałosną. Zakłopotanie krabika nie uszło jednak jej uwagi. Niby to współczując, spytała, co mu dolega. Krabik opowiedział jej o swoim zmartwieniu.
- Ach, jeżeli tylko o to chodzi - zawołała - pomogę ci zaraz! - I nim się gospodarz obejrzał, już była na drzewie. Zniknęła wśród gałęzi, a na dole krabik długo i cierpliwie czekał na słodkie kaki. Ale prócz pestek i niedojrzałych owoców nic nie spadło na ziemię. "To dopiero oszustka!" - pomyślał zawiedziony krabik i krzyknął rozgniewany:
- Jeżeli natychmiast nie zejdziesz, zawołam sąsiadów!
Małpka śpiesznie zbiegła z drzewa, aż owoce których nie zdążyła zjeść, posypały się na ziemię. Krabik zaczął zbierać je do koszyka. Małpa, uciekając, tak go jednak potrąciła, iż nieborak padł jak nieżywy. Zanim się ocknął i rozejrzał - niegodziwego gościa ani kosza z owocami już nie było. Właśnie obok domu krabika przechodzili jego przyjaciele: pani trawa morska, pani pszczoła, pan moździerz do tłuczenia ryżu i pan kasztan. Zdziwili się bardzo, że u gospodarnego stworzonka furtka na oścież otwarta, a kiedy się zatrzymali, posłyszeli z głębi ogrodu żałosne jęki.
- Czyżby krabikowi stało się coś złego?! - zawołała trawa morska i wszyscy naraz pobiegli w stronę, skąd dochodził głos. Wspólnymi siłami zanieśli krabika do domu i złożyli na miękkim posłaniu z zielonego mchu. Krabik opowiedział im, co zaszło, i zasnął zmęczony. Przyjaciele postanowili ukarać małpkę, której zuchwałość przekroczyła już wszelkie granice. Udali się więc do jej brzydkiego domku, a czekając na nią, pochowali się, gdzie kto mógł. Kasztan wtoczył się do glinianego piecyka i zagrzebał w popiele, pszczoła schowała się na dnie filiżanki, trawa morska znalazła kryjówkę pod złamanym stolikiem, a moździerz przyczaił się pod ścianą. Niedługo czekali na gospodynię. Wkrótce wróciła do domu z imbrykiem pełnym wody. Ale zaledwie zaczęła rozniecać ogień, kasztan pękł z hukiem, aż popiół rozsypał się na wszystkie strony. Nie zdążyła przetrzeć oczu, gdy z filiżanki wyleciała pszczoła z groźnym brzęczeniem. Spod stolika wypełzła trawa morska i niby wąż oplątała jej łapy. Moździerz mocno stukając narobił wiele hałasu. Przestraszona małpka uciekła z chatki. Przyjaciele zaś powrócili do krabika, który przez wdzięczność przygarnął ich do siebie. Odtąd pani trawa morska, pani pszczoła, pan moździerz i pan kasztan zamieszkali razem z krabikiem. A co się stało z małpką? Czy zaczęła wreszcie pracować uczciwie? Bajka mówi tylko, że od tej pory nikt już nie widział jej w tamtych stronach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz