Łódź rybacka - to przerażająca miejska legenda o małym japońskim statku rybackim, który zaginął u wybrzeży Japonii w 1926 roku. Został odnaleziony rok później u wybrzeży Kanady. Cała historia znana jest jako ,,Incydent Ryou-ei-Maru’’.
Jest 31 października, Vancouver Island u zachodnich wybrzeży Kanady. Amerykański statek towarowy o nazwie ,,Margaret Dollar'' wracał właśnie do portu w Seattle w stanie Washington, gdy natknął się na małą japońską łódź rybacką. Nazwa łodzi brzmiała ,,Ryou-ei-Maru’’.
Łódź była w kiepskim stanie. Kadłub był w strzępach, a na pokładzie wszędzie walały się porozrzucane szczątki ludzkie: szkielety, trupy bez nóg. W powietrzu unosił się intensywny odór śmierci i rozkładu.
Ściany kabin były poplamione krwią, a w kuchni i niektórych pokojach odnaleziono porozrzucane białe pióra mew. Na piecu stały pojemniki po oleju, a w jednym z nich odnaleziono ludzkie ramię. Nie odnaleziono na pokładzie ani żywności ani też wody pitnej. Silnik został całkowicie zniszczony. W kabinie kapitana odnaleziono trzy pożółkłe dzienniki, które zawierały destrukcyjny obraz tego, co wydarzyło się na ,,Ryou-ei-Maru''. To było niewiarygodne…
Dnia 5 grudnia 1926 roku ,,Ryou-ei-Maru'' wypływa z portu w Misaki, w prefekturze Kanagawa z załogą liczącą 12 osób. Właścicielem łodzi jest Fujii Sanshiro, kapitanem Miki Tokizo, a głównym inżynierem Hosoi Denjiro. Statek posiada pojedynczy maszt i waży 9 ton.
Przez wiele dni załoga łodzi rybackiej pomimo złej pogody skupia się na połowie tuńczyka u wybrzeży Choshi. Niestety pojawiają się problemy z silnikiem i pomimo naprawy w porcie Choshi, po kilku dniach znów zły stan techniczny sprzętu daje o sobie znać. Kiedy załoga widzi w oddali inny statek i próbuje nawiązać z nim kontakt, w eterze panuje cisza. Powoli zaczyna kończyć się żywność. Po kilku dniach załoga ,,Ryou-ei-Maru'' po raz kolejny dostrzega na horyzoncie inny statek o nazwie ,,Oriental Steamer’’. Mimo, iż oba statki dosłownie się minęły, znów rybacy nie otrzymali żadnej zwrotnej odpowiedzi na swoje zawołania. Zrozpaczona załoga łodzi próbowała zrobić wszystko, aby wrócić do Japonii, jednak za każdym razem wiatr spychał ich statek w odwrotnym kierunku. Co gorsza, nie byli w stanie dostrzec żadnej wyspy, tylko bezkres oceanu. Wkrótce zaczyna już brakować wody pitnej, a członkowie załogi zaczynają umierać z głodu. Niektórzy w akcie szaleństwa mordują swoich przyjaciół i zjadają ich ciała. Inni z braku sił nie są w stanie ich nawet powstrzymać i obserwują bezradnie, jak załoga ,,Ryou-ei-Mary'' powoli się wykańcza. Całą masakrę przeżywa tylko dwóch członków załogi (w tym kapitan Miki), którzy opisują makabryczne wydarzenia w dziennikach pokładowych.
Podczas analizy odnalezionych zapisków, wyszedł na jaw dziwny fakt. Mianowicie zagadkowe zdaje się stwierdzenie, że widziane przez załogę dwa statki, nie odpowiedziały na ich wezwania. Czyżby nie były one prawdziwe? Równie dziwnym jest to, że nie znaleźli oni ani jednej wyspy, których przecież na Oceanie Spokojnym jest wiele. Jak to możliwe?
Najdziwniejsze jednak było oświadczenie złożone przez kapitana Richarda Healy’eya z amerykańskiego statku towarowego ,,West Aeson’’, który przyznał, że dnia 23 grudnia 1926 roku wraz ze swoją załogą natrafił na dryfującą po Oceanie Spokojnym, około 1000 km od Seattle drewnianą łódź. Mimo, że statek był dość blisko, nikt nie odpowiedział na wysyłane sygnały ratownicze. Nazwa łodzi brzmiała: ,,Ryou-ei-Maru’’. Załoga amerykańskiego towarowca widziała dokładnie na pokładzie małej łodzi dziesięciu stojących ludzi, którzy wpatrywali się w przepływający ,,West Aeson’’, ale nikt z nich nie odpowiedział na wołania.
To spotkanie nie zostało odnotowane w dziennikach pokładowych ,,Ryou-ei-Maru''.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz