Buddha Siakjamuni opowiedział pewnego razu następującą historię.
Człowiek zwany Kala został uwięziony.
– Dlaczego uwięziono mnie za tak błahe przestępstwo? – narzekał. Wielu ludzi popełniło dużo większe przestępstwa, ale nie zostali uwięzieni...
Kala zdecydował się uciec z więzienia. Pewnej nocy obudziło go ciche piszczenie. To była mysz gryząca więzienny mur. ,,To jest to!'', pomyślał podekscytowany Kala. Od tej nocy, Kala w tajemnicy pracował, aby powiększyć dziurę. W końcu była wystarczająco duża, aby mógł przez nią przejść i uciec. Biegł tak szybko jak tylko potrafił i w końcu usiadł, aby złapać oddech. Usłyszał dobiegające z oddali dudnienie.
– O nie! – pomyślał Kala. To stado słoni!
Karą za ucieczkę z więzienia było wówczas w Indiach stratowanie na śmierć przez słonie. Kala podskoczył i zaczął ponownie biec tak szybko jak tylko potrafił. Niestety znajdował się akurat na dużej, pustej równinie i nie miał się gdzie ukryć. Stado słoni nadciągało. Wówczas Kala pomyślał, ,,To już koniec!'' Ale w chwili, kiedy wiedział, że nie może już polegać na swoich nogach, nagle poczuł jakby jego ciało leciało w powietrzu. Dla ratowania życia chwycił się czegoś co napotkały jego dłonie. Kala wpadł do starej studni i zaczął wspinać się do winorośli, które rosły w połowie drogi w górę, na ścianach studni. Stado słoni wkrótce minęło starą studnię wstrząsając ziemią i wznosząc tuman kurzu.
Kala był przeszczęśliwy, że udało mu się uratować życie.
– Hura! Jestem bezpieczny! Jeszcze nie umrę!
Głos Kali odbił się echem w wąskich murach studni. Spojrzał na dół i zobaczył dwie kule w kolorze złota lśniące na dnie studni.
– To wygląda ja jakiś skarb! – Kala pomyślał podekscytowany. Moje szczęście trwa!
Ale kiedy tak się radował, z dołu wystrzelił szumiąc czerwony płomień, który po chwili zniknął. Dzięki światłu od płomienia, Kala zauważył dużego smoka w głębi studni. Sen smoka został zakłócony i z szeroko otwartą paszczą czekał on, aż Kala spadnie. Kala zlał się zimnym potem.
– Muszę się stąd wydostać! – pomyślał. Słonie są już daleko, a strażnicy więzienni podążający moimi śladami nie dotrą tu przed jutrem. Muszę teraz się stąd wydostać!
Kala wspiął się do winorośli. W połowie drogi widział już czyste niebo przez okrągły otwór.
– Jeszcze troszeczkę! – Kala dopingował sam siebie.
Wspiął się jeszcze i zatrzymał się. Ponownie spojrzał w górę. Coś poruszało się na brzegu studni. Światło słoneczne było zbyt oślepiające, żeby dobrze zobaczyć, ale wyglądało na to, że są to dwie myszy. Przegryzały winorośl po której wspinał się Kala.
– O nie! – pomyślał Kala. Muszę stąd wyjść zanim myszy przegryzą winorośl!
Prawdopodobnie z powodu podenerwowania jego uchwyt stał się śliski i nie mógł wspinać się tak szybko jakby chciał. Zaniepokojony ponownie spojrzał w górę. Wówczas zobaczył cztery węże czekające, aby połknąć myszy na szczycie studni. Kala przeraźliwie bał się węży. Nie mógł wspinać się ani zejść niżej, a w dodatku winorośl na której wisiał, była przegryzana przez dwie myszy...
– Aaaaa... wykrzyknął Kala w desperacji. Jak tylko to zrobił poczuł w ustach coś słodkiego.
Był to miód, który wyciekł z pszczelego ula przy krawędzi studni i spadł na jego usta. Kala tak był pochłonięty słodyczą miodu, że zapomniał o tragicznej sytuacji w której się znajdował. Po tym jak Buddha Siakjamuni opowiedział tą historię zapadła chwila milczenia. Następnie zapytał: ,,Jak myślicie kim jest Kala?''.
Z Shukyosenzohiyu (Wybór z Sutr)
tłumaczenie: Bunyu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz