Chińska
Szkoła (i internat) Kung-fu leży w górach Songshan, w pobliżu słynnej
świątyni Shaolin i klasztoru Yongtai. Legenda głosi, że właśnie tutaj w
520 roku przybył z Indii słynny mnich Ta Mo. Widząc pozostałych mnichów
mdlejących podczas trwających miesiącami medytacji, nauczył ich 18
ćwiczeń, które miały poprawić kondycję i zwiększyć wytrzymałość ciała i
umysłu. Zestaw powtarzanych ćwiczeń asan
dal początek shaolińskiej szkole kung-fu. Ta sztuka walki ma również
swoje korzenie w naukach Buddy - odrzuca więc przemoc w stosunku do
wszystkiego, co żyje. Ćwiczenia rozwijają tylko umiejętności samoobrony.
Część klasztoru Yongtai w 1999 r. została zamieniona przez
pewną bogatą fabrykantkę na szkołę sztuk walki dla dziewcząt. Dała w ten
sposób szansę na inne, bardziej interesujące życie dziewczętom z
biednych, wielodzietnych rodzin (głównie ze wsi). Dziś ze szkoły Yongtai
rekrutuję się odtwórców ról w chińskich operach i filmach, jak również w
wojsku, policji i jako stewardesy. Ich zaletami są zdyscyplinowanie,
gotowość do poświęceń i niezwykle twardy charakter.
__________
W
sześcioletniej (i jedynej) szkole uczą się już kilkuletnie dziewczynki,
które marzą o wielkiej karierze i wyrwaniu się z biedy. Koszt
utrzymania i wykształcenia jednej uczennicy wynosi rocznie aż ok. 600
euro. A to jak na warunki chińskie bardzo dużo. Wielu rodziców nie stać
na to, ale wiedzą, że to jest jedyna szansa, by ich córki miały lepiej
niż oni. Zaciągają więc kredyty lub pożyczają od krewnych.
Szkolenie, czyli z życia szkoły;) :
Dzień
zaczyna się o 5 rano od .. porannego apelu na idealnie wysprzątanym
placu. Wszystkie dziewczynki (70 osób, nie licząc nauczycielki) noszą
identyczne czerwone dresy ^^. Po apelu zaczyna się poranna rozgrzewka w
formie trzykilometrowego biegu po bieżni, który ma za zadanie je
ostatecznie je rozbudzić. Potem biegną na przełaj po pagórkach i
kamieniach. Niektóre uczennice upadają i ranią się boleśnie, Ale na
otarcia, zwichnięcia, siniaki czy też rany nikt tu nie zwraca uwagi. Po
prostu nie ma o czym tu mówić. Po porannym biegu zaczyna się właściwy
trening kung-fu. Dziewczynki skaczą, dźwigają ciężary, machają mieczami.
Na twarzach małych uczennic widać powagę i skupienie. Powtarzają znaną
od tysięcy lat choreografię. Nikogo tu jednak nie trzeba do niczego
zmuszać. One same wiedzą, że aby stać się wojowniczkami kung-fu, muszą
zacisnąć zęby i przezwyciężyć ból i zmęczenie. W przerwach między
ćwiczeniami dziewczynki siadają do kilku starych i oklepanych
komputerów, uczą się podstaw informatyki. Niektóre uczennice po
zakończeniu ćwiczeń właściwych zaczynają ćwiczenia indywidualne, tylko
dla siebie. Dziewczynki wiedzą , na co się zdecydowały. Wiedzą, że
walczą o lepsze życie, że taką szansę ma tylko niewiele kobiet w
Chinach. Trenują, ocierając pot z czoła przez cały dzień. Za oknami
zapada już ciemność. Za dziesięć 21 głośna syrena informuję o końcu
ciężkiego dnia pracy.
Po tym czasie następuję chwila dla siebie -
mogą się na powrót stać dziećmi. Niesfornie biegają po jadalni,
rozmawiają itp. W tym czasie trudno w nich dostrzec te same dziewczynki w
środku dnia^^. Zmieniają się nie do poznania. Tęsknią za domem,
rodzicami. Uczennice widzą się z nimi i rodzeństwem tylko raz w roku,
najczęściej podczas Święta Wiosny, podczas ferii. Nie mówią głośno o
tęsknocie, bo to nie wypada, ale nie raz poduszki wilgotne są od łez....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz