Przed
wielu, wielu setkami lat, kiedy w małym miasteczku Matsujama jego
mieszkańcy radośnie obchodzi wiosenne Święto Kwitnącej Wiśni, w domu
szlachetnego ninjy o imieniu Hikitsu urodziła się dziewczynka.
-Jest
śliczna jak świeżo rozwinięty pączek kwiatu wiśni-odrzekli wszyscy a
matka nowo narodzonej była tego dnia chyba najszczęśliwszą kobietą na
świecie.
Dziewczynkę nazwano Otai było to imię, które nadano
pierworodnym córkom klanu Hikitsu. Ale zacna pani Kamo, małżonka ninji
Hikitsu, nie miała już więcej dzieci i Otai była ich jedynym dzieckiem.
Rosła, kochana przez wszystkich -kochali ja rodzice, kochali ją
sąsiedzi, przepadały za nią wszystkie dzieci
- Otai jest kochana także i przez kwiaty-mówili ludzie z Matsujamy, a inni dodawali
-
Kochają ją również rośliny i zwierzęta.- I opowiadali, że na własne
oczy widzieli dziką łanię, która podbiegła do Otai, by pozwolić się jej
pogłaskać.
Wszystko to było prawdą. Otai umiała rozmawiać z
kwiatami i zwierzętami, rozumiała świergot ptaków i kochała ludzi. Kiedy
była małą dziewczynką, kochała także lalki. Żadna dziewczynka w Japonii
nie miała chyba tylu pięknych lalek , ile posiadała ich Otai. A kiedy
nadchodziło wspaniałe Święto Lalek- w uroczystym pochodzie nigdy nie
brakowało Otai, niosącej swą piękną lalkę. Kiedy dorosła rozdała
wszystkie swoje lalki dziewczynką z sąsiedztwa.
- Będę miała
córeczki zamiast lalek, kiedy wyjdę już za mąż-tak mówiła i uśmiechała
się do dziewczynek, które odchodziły, tuląc podarowane im zabawki. Tylko
jedną najpiękniejszą, zostawiła Otai dla swojej córki.
Niedługo
czekała córka ninji za zamążpójście. Była przecież najśliczniejszą
dziewczynką w całym Matsujama i okolicy. Teraz gdy dorosła, chwalono nie
tylko jej dobroć, ale i niezwykłą urodę. Nawet poeci z Matsujamy i
innych miast pisali o niej wiersze. Pisali o tym że włosy Otai są czarne
i jak hebanowe drzewo, pisali, że twarz jest jej jasna jak księżyc i że
łuki jej brwi przypominają skrzydła jaskółek, a rzęsy jej są jak czarne
motyle. I wszyscy pisali o tym, że Otai przypomina kwiat wiśni. Na jej
najpiękniejszych kimonach wyhaftowane były gałązki kwitnącej wiśni;
kwiat wiśni zawsze zdobił jej czarne, lśniące włosy i ona sama
najchętniej przesiadywała pod wiśniowym drzewkiem w swoim ogródku. Nic
dziwnego, ze szlachetny ,choć ubogi ninja o imieniu Matsumura pokochał
Otai bez pamięci. A Otai? Otai siedząc pod wiśniowym drzewkiem, myślała
często o dzielnym Matsumura. Ich wesele odbyło się w dniu Święta
Kwitnącej Wiśni, w ten sam dzień, kiedy Otai ukończyła piętnastą wiosnę
swego życia. Na próżno oczekiwała tak upragnioną córeczkę. Łzy jak rosa
drżały na jej pobladłej z żalu twarzyczce. Ocierała je szybko rękawem
kimona, bo uczono ją zawsze, ze nikt nie powinien widzieć łez córki
wspaniałego shinobi. Jej łzy widziało więc tylko drzewko wiśniowe.
Widziało łzy Otai gdy straciła rodziców, i słyszało jej tłumione
szlochanie, gdy zmarł z ran odniesionych na wojnie dzielny Matsumura.
Otai została sama na świecie. Pewnego zimowego dnia, kiedy mróz uciszył i
ściął lód strumyk w ogródku, a drzewa i krzewy usnęły pod przykryciem z
białego śniegu, na progu mieszkania Otai stanął tkacz Sobo. Drżał pod
słomianą matą, którą miał okryte ręce.
- Co się stało zacny sąsiedzie Sobo?- spytała Otai.
-
Przyjdź do nas, czcigodna pani Otai -wyszeptał Sobo z trudem-przyjdź!
Mała Umesan wzywa się bez przerwy. Wybacz mi te śmiałość, ale Umesan
leży na posłaniu i nie poznaje mnie, ani swej matki, tylko ciągle
wymawia twoje imię.
Otulona szalem, z latarką w ręce brnęła Otai
przez zaspy razem z tkaczem Sobo do małego domku. Gdy weszła do izby
dobiegł ja cichy ale wyraźny szept:
- Pani Otai, och, pani Otai...
- Jestem przy tobie, Umesan -mówiła Otai, klęcząc przy posłaniu dziewczynki
- jest bardzo chora-powiedziała Otai.
- Poszliśmy nawet do lekarza Minuro, ale żąda wielu złotych jenów za jej uzdrowienie których nie mamy.
Nie,
ona tez nie miała srebrnych jenów, których żądał lekarz. Po śmierci
Matsumury żyła bardzo skromnie. Dała więc kolczyki swojej matki.
- Weź je Sobo, zanieś do lekarza i poproś, aby zechciał przyjść do Umesan.
- Jakże! Czcigodna pani Otai-wymamrotał przestraszony tkacz-to kolczyki twojej czcigodnej matki
- Idź szybko, dobry Sobo!
Przybył więc do Umesan mądry i chciwy na pieniądze lekarz Minuro. Wpatrywał sie długo w chorą aż w końcu rzekł:
- Oto jest pęk ziół. Napójcie nim Umesan jeśli to nie pomoże, to znaczy, że musi na zawsze odejść do krainy przodków.
Dziewczynka
w dalszym ciągu nie poznawała nikogo, a jej oddech był coraz słabszy i
powolniejszy. Dała mu piękne Obi i kazała iść po następnego lekarza.
Przybył więc do Umesan mądrzejszy lekarz zza siedmiu wzgórz. Wpatrywał
się długo w chorą i rzekł wreszcie:
- Tylko jeden lek na świecie może pomóc małej Umesan.
- Jakiż to jest lek? -spytała Otai.
- Jest to sok, sok z pnia drzewa wiśniowego.
- Ale przecież zimą, kiedy drzewa śpią skute mrozem, z żadnego pnia nie spłynie sok żywicy- szepnęła zrozpaczona Otai.
Wstała i szybko wybiegła z chaty tkacza. Patrzyła przez łzy na smukły pień drzewa wiśniowego.
- O drogie piękne drzewko, czy zechciałbyś ocalić życie małej Umesan? -szepnęła
Drzewko pochyliło się ku niej.
- Spełnię twoje życzenie, droga Otai, kiedy zezwoli na to Czarna Sosna ,która rośnie za zamszowym gajem.
- Czarna Sosna?- powtórzyła Otai
- Czarna Sosna jest sroga władczynią lecz może potrafisz ją ubłagać...
Otai brnęła w środek gaju i stanęła przed Czarna Sosną.
- Po co przyszłaś? -zaszumiała sosna.
- O Czarna Sosno pewnie wiesz ze mała córeczka tkacza Sobo jest chora. I że może ją ocalić tylko sok żywicy drzewa wiśniowego.
-
wiem -zaskrzypiała Czarna Sosna.- A czy ty wiesz że ginie wtedy drzewko
wiśniowe? Pozbawione soku wyschnie i już nigdy nie pokryje się blado
różowymi płatkami.
- Dam ci w zamian moje życie -szybko odpowiedziała Otai.
- Niech tak będzie -zgodziła się Sosna.
Jakież
było jej zdziwienie gdy zobaczyła, ze pod rozchylonym korzeniem spływa
biały, szkarłatny płyn. Zebrała go w najpiękniejszą porcelanową czarkę i
biegła ile sił do domu tkacza. Przyklęknąwszy przy posłaniu przysunęła
czarkę do ust dziewczynki.
- Pij, Umesan, pij - prosiła.
Wreszcie otworzyła oczy...
- O pani Otai - szepnęła i uśmiechnęła się.
Otai tez odpowiedziała uśmiechem
- Jestem.
Następnego dnia pod drzewkiem leżało piękne Obi i srebrne kolczyki
- Czcigodna pani Otai- szepnęła Umesan i przytuliła się do drzewa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz