Kiedyś, dawno, dawno temu, w pewnej nadmorskiej krainie, żyła sobie matka-krab, która już wkrótce miała wydać na świat swoje potomstwo. Jednakże od wielu dni nie miała nic w ustach. "Jeżeli wkrótce nie znajdę jakiegoś pożywienia"- pomyślała "te maleństwa we mnie mogą się nigdy nie narodzić."
Matka-krab właśnie wyruszała na kolejne poszukiwania jedzenia, gdy pojawiła się złośliwa, stara małpa, żaglująca kilkoma apetycznie wyglądającymi persymonami. Krab wpatrywała się głodnym wzrokiem w dojrzałe, czerwone owoce.
"Oh, czyżbyś chciała jeden z nich?"- spytała małpa gryząc owoc- "są naprawdę wspaniałe."
"O, tak!Proszę."-błagalnie poprosiła matka-krab - "Jestem tak strasznie głodna."
"Proszę"-krzyknęła małpa wypluwając kilka pestek- "Żuj sobie to jeśli jesteś, aż tak bardzo głodna. Hi, hi, hi!" a potem na oczach biednej matki-krab zjadła pozostałe owoce persymonów. "Mmm...mmm..." wykrzyknęła "Są naprawdę PRZEPYSZNE!".
Jak straszliwie złośliwą i podłą małpą była! Ze smutkiem matka-krab powoli poszła szukać dalej pożywienia na własną rękę. Po dosyć długim czasie udało jej się znaleźć coś co przyprawiło ją o szybsze bicie serca: wielką kulę ryżu zawiniętą w wodorosty. Niestety, na jej nieszczęście małpa cały czas za nią podążała i również dojrzała kulę ryżową. "Jest moja! To ja ją znalazłam!" powiedziała krab, przyczepiając się do swojego skarbu.
Małpa szła w stronę kraba z szyderczym uśmiechem na ustach- "Hi, hi, hi!!! Oddaj mi ją!"
"Nie, nie!!! Jest moja!"
"A zatem pani krab, powiem Ci co- wymienię się z Tobą, dam Ci te nasiona persymonów w zamian za tą kulkę ryżową."
"Myślisz, że jestem głupia?! Przecież nie zjem nasion!"
Przebiegła małpa spojrzała na nią kątem oka. "Jeśli zasadzisz te nasiona, wyrośnie z nich wspaniałe drzewo persymonów. Wtedy będziesz miała jeszcze więcej słodkich, przesłodkich persymonów, tyle, że nie będziesz mogła zjeść. Jak zjesz tę kulkę ryżu, to będzie koniec i znów będziesz głodna po pewnym czasie. Przecież wiesz, że robię Ci przysługę."
Mówiąc to małpa położyła nasiona na skale i wykradła kulkę ryżową. Połknęła ją całą, włącznie z wodorostami i powiedziała- "Mmm...!"
Oczy matki-krab wypełniły się łzami. Cóż jednak mogła zrobić oprócz posadzenia nasion i modlenia się o łaskę losu.Dlatego ostatkiem sił wykopała dół, wrzuciła do niego nasiona i zakryła wszystko ziemią.
"Nasiona persymona, nasiona persymona, pośpieszcie się i zacznijcie kiełkować. Jeśli nie, rozbiję was na kawałeczki." -zaśpiewała patrząc się w miejsce, gdzie zasadziła nasiona.
I tak się stało, ziemia zaczęła się powoli ruszać i wyskoczył z niej długi, zielony pęd.
"Pędzie persymona, pędzie persymona, pośpiesz się i stań się drzewem. Jeśli nie, rozłupię cię na kawałeczki."- śpiewała matka-krab podlewając roślinkę, uderzając szczypcami o szczypce.
I tak się stało, pęd zaczął rosnąć i w ciągu kilku minut stał się ogromnym drzewem.
"Drzewo persymona, drzewo persymona, pośpiesz się i wydaj owoce. Jeśli nie rozłupię cię na kawałeczki." I tak się stało, wielkie, zielone owoce zaczęły pojawiać się na gałęziach drzewa. Patrząc na nie matka-krab widziała jak zaczynają dojrzewać i stają się czerwone. Po chwili na drzewie była niezliczona ilość pysznych, dojrzałych persymonów na drzewie.
"W końcu mogę zjeść." powiedziała krab. Już miała zacząć wspinać się na drzewo gdy przypomniało jej się, że przecież kraby nie mogą wspinać się na drzewa. Owoce, których tak pragnęła i o które tak dbała wisiały wysoko nad jej głową, poza jej zasięgiem.
Zgadnijcie, kto pojawił się w chwilę później.
Tak jest- stara, złośliwa małpa. Twarz matki- krab zrobiła się biała jak papier gdy zobaczyła kto nadchodzi. "To jest moje drzewo"- powiedziała.
"Ale jak masz zamiar zerwać stamtąd owoce?" Małpa wspięła się na drzewo i spoglądała na kraba z góry. "Nie martw się. Zerwę je dla Ciebie." powiedziała zrywając soczystego, czerwonego persymona. Ale zamiast rzucić go matce-krab, pożarła go sama chwaląc "Prze-pyszny!"
"Proszę" błagała krab, "zerwij też jednego dla mnie!"
Małpa spojrzała na nią złym wzrokiem i powiedziała "W porządku, znajdę coś dla Ciebie." Wybrała najtwardszy i najbardziej zielony owoc jaki tylko mogła znaleźć i rzuciła nim w biedną matkę krab raniąc ją bardzo poważnie.
Gdy matka-krab leżała pod drzewem jęcząc, jej skorupa pękła i wyskoczyły z niej trzy małe krabiątka wołające Mama! Mama!"
W tym czasie małpa najadła się do syta i wróciła do swojego domu. W ogóle nie obchodził jej los matki-krab i jej dzieci.
Matka-krab spoczywając pod drzewem persymona leżała w agonii trzy dni, po czym zmarła. Płacząc w trakcie pochówku trzy małe kraby przysięgły nigdy nie wybaczyć ani nie zapomnieć tego podłej małpie. Poprzysięgły, że pewnego dnia dokonają zemsty.
Bez opieki matki udało się trzem krabom wyrosnąć na zdrowe i silne stworzenia. W końcu pewnego dnia, gdy były już prawie dorosłe postanowiły wyruszyć na poszukiwania mordercy ich matki. Nie uszły jednak daleko, aż spotkały kasztana.
"Cześć małe kraby. Dokąd to się wybieracie?"
"Idziemy zabić podłą małpę."
"Ja też nie cierpię tej małpy."-powiedział kasztan "Mogę się do was przyłączyć?"
"Oczywiście kasztanie, chodź z nami."- powiedziały kraby.
Małpa narobiła sobie niezliczonych wrogów w tej nadmorskiej krainie. W drodze w poszukiwaniu wroga kraby i kasztan spotkały trzmiela, drewniany moździerz i krowią kupę. Wszyscy oni chcieli dokonać zemsty na małpie za jej podłe uczynki.
Trzmiel poleciał przodem, na zwiady do domu małpy. Wszyscy przypuszczali, że łajdak może czekać na nich zastawiając jakąś zasadzkę.
"Małpy nie ma w domu"- powiedział trzmiel kiedy powrócił z przeszpiegu. Wszyscy zgodnie zdecydowali, że pójdą do domu małpy, zaczają się i zastawią pułapkę. Gdy byli na miejscu wymyślili plan działania.
"Kiedy małpa wróci do domu, pewnie będzie zmarznięta i będzie chciała ogrzać się przy ogniu..."
"Tak!"-powiedział kasztan "Schowam się w popiele i eksploduje małpie w twarz." I kasztan wskoczył w palące się polana.
"Kiedy kasztan eksploduje jej w twarz małpa pewnie popędzi do wiadra z wodą..."
"Dobrze więc, usiądę na krawędzi wiadra i jak małpa złapie za nie użądlę ją." powiedział trzmiel.
"Świetnie. Kiedy trzmiel go użądli pewnie wybiegnie na zewnątrz..."
"W porządku, będę czekała na niego na zewnątrz" powiedziała krowia kupa. "Małpa na mnie wejdzie, poślizgnie się i spadnie."
"Dobra."- powiedział wielki, ciężki moździerz "Będę na dachu. Kiedy małpa spadnie na dół ja spadnę na nią."
Trzy kraby postanowiły schować się w moździerzu. Wszyscy zajęli pozycje i wydawało im się, że czekają już bardzo, bardzo długo. Jednak kiedy słońce zaczęło zachodzić, a kruki przeraźliwie krakać, małpa weszła do środka.
"Brrr..." zadygotała "Jest z-z-zimno!" Tak jak wszyscy przypuszczali, małpa usiadła przed kominkiem. Kasztan, który już był czerwony od ognia, wybuchnął małpie prosto w twarz.
"Au! Au! Wody! Wody!" zajęczała małpa biegnąc do wiadra z wodą. Gdy chwyciła za wiadro nadeszła kolej trzmiela.
"Ała! Ała!" krzyczała małpa potrząsając swoją użądloną łapą i pocierając piekąca twarz. Wtedy wybiegła na zewnątrz wchodząc w krowią kupę, poślizgnęła się i upadła na twardy kamienny stopień. Wtedy moździerz stoczył się prosto na nią z dachu.
Pach! Trzy kraby wyskoczyły na zewnątrz i zaczęły szczypać małpę dopóki nie były pewne, że ta jest już martwa. W końcu złośliwa, stara małpa dostała to na co zasłużyła, a trzy kraby i ich przyjaciele żyli potem długo i szczęśliwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz