1 sty 2023

Opowieść o pięknej Mashuri z wyspy Langkawi

Opowieść ta zdarzyła się podobno naprawdę, a zaczęła się raptem osiem pokoleń wstecz. 
---------
Długo Pandak Maya i Mak Andam modlili się o potomka. Gorliwe modły nie odnosiły jednak spodziewanego rezultatu i każda próba spłodzenia potomka spełzała na niczym. Nadzieja poczęła znikać, a smutek zagościł w obejście syjamskich imigrantów. Prawdopodobnie pozostał by z nimi do końca życia, lecz Maya pewnego wieczoru weszła rozpromieniona do malutkiego pokoju, w którym odpoczywał umęczony całodzienną pracą na roli Mak Andam i śmiejąc się, oznajmiła mu że bogowie wysłuchali jednak ich próśb.

Szczęśliwy Mak chwycił w ramiona swoją piękną żonę i ucałował ją w zaróżowiony policzek.
Niedługo po tym malutką chatkę, skleconą z drewnianych bali i pokrytą olbrzymimi liści tutejszych drzew, wypełnił szczebiot malutkiej Mashuri. Dziecko było to nad wyraz piękne. Zachwycali się nim wszyscy sąsiedzi i wieszczyli jej dostanie życie u boku jakiegoś bohaterskiego wojownika.

Lata mijały, a dziewczynka rozkwitła i zamieniła się piękną kobietę. Tak jak przewidzieli sąsiedzi, wyrosła na olśniewającą piękność, do której począł ustawiać się sznur zalotników. Jednak tylko jeden z nich okazał się godny skraść jej serce.

Potężny wojownik Wana Darus znany był z tego, że nie poddawał się w każdej, nawet najbardziej rozpaczliwej sytuacji. Dlatego nie zrażał się tym, że jego zaloty Mashuri wielokrotnie odrzucała, klucząc, lawirując i zwodząc go na manowce. W końcu dopiął swego. Pewnej jasno rozświetlonej nocy po raz pierwszy poczuł słodki smak ust pięknej Mahsuri. Wtedy to też wyszeptał do jej ucha

– Mashuri, proszę zostań moją żoną. Chcę być z Tobą po kres mojego żywota – Ta jeszcze do niedawna niezdobyta kobieta spojrzała w oczy Darusa i ujęła jego policzki w delikatne dłonie, po czym powiedziała
– Darus i ja tego pragnę ponad wszystko.

Wesele, z racji tego że Darus był synem przywódcy Langkawi było nad wyraz huczne. Setki ludzi zasiadających przy suto zastawionych stołach wznosiło toasty na szczęście pary młodej do samego rana, a ta odpowiadała życzliwymi słowami i szczerym uśmiechem.
Jeszcze długo po weselu nastrój błogiego spokoju udzielał się każdemu z mieszkańców Langkawi, jednak jak to zazwyczaj bywa idylla nie mogła trwać wiecznie. Rozpoczęła się wojna z sąsiadującym krajem. Wódz Langkawi, ojciec Wana Darusa, z żalem w oczach żegnał swojego potomka idącego na czele potężnej jak na warunki wyspy armii.
Łzy spłynęły także z oczu matki wojownika i jego pięknej żony, która jeszcze dzień wcześniej namawiała go podczas namiętnej nocy, by ten pozostał przy niej. Darus z rozdartym sercem wyruszył ku swemu przeznaczeniu.

Mijały dni, tygodnie, miesiące a wojsko nie wracało. Szczątkowe informacje przynoszone przez bosych posłańców wlewały jednak nadzieję w serca oczekujących na swoich ojców, mężów i synów. Armia Langakawi prowadzona przez nieustraszonego Darusa wygrywała, lecz wojna jeszcze długa będzie.

Pewnego razu do wioski, którą zamieszkiwała Mashur przybyła wędrowna grupa muzykantów by pocieszyć zatroskanych i odciągnąć ich myśli od dalekich krain, gdzie walczyli ich najbliżsi. Muzykanci grali skoczne melodie, kuglarze zabawiali publikę, a podróżujący z nimi poeta, Dereman, recytował piękne wiersze opisujące ich bohaterstwo.

Wkrótce po pierwszych występach osamotniona Mashuri zaprzyjaźniła się z poetą. Zaprosiła go pod swój dach, gdzie nakarmiła i przygotowała dla wieszcza posłanie. Piękność nie przewidziała jednego, że ten niewinny gest przyjaźni wywoła lawinę plotek.

Zaczęło się niewinnie. Gosposia powiedziała służce, służka powiedziała sprzedawcy drobiu, sprzedawca drobiu szepnął kupcowi z sąsiadującego kramu i nawet się nie obejrzeli, jak cała wioska poczęła huczeć o domniemanym romansie Mashuri i poety.

Wieść o cudzołóstwie w końcu dotarła też do uszu rodziców Darusa. Teść przyjął to lekceważąco, w końcu kochał swoją synową i nie brał plotek głoszonych przez handlarzy poważnie, jednak matka, zazdroszcząca urody pięknej Mashuri spochmurniała i w jej oczach pojawił się złowrogi błysk, nie wróżący nic dobrego. Jad jaki sączyła swojemu mężowi przez wiele tygodni do ucha w końcu wydał owoc.
Wódz za namową swojej żony zwołał sąd i ze łzami w oczach, po niedługim czasie wydał wyrok za cudzołóstwo.

– Śmierć!

Pomimo błagań rodziców klęczących przed radą starszych, Mahsuri została odciągnięta i siłą zaprowadzona na miejsce kaźni. Szarpała się i wyrywała się z mocno trzymających rąk oprawców. Ci jednak nie puścili. Przywiązali szlochającą dziewczynę do drzewa i nie zwlekając przystąpili do wykonania wyroku.

Kirys dobyty przez teściową błysnął w słońcu. Ta nie słuchając płaczu dziewczyny i zapewnień o jej niewinności wymierzyła cios. Świeżo naostrzone ostrze miękko weszło w ciało rozszarpując jej tkanki i chlusnęła krew. Oczy dziewczyny zaczęły gasnąć. Spojrzała w twarz swojej teściowej i w ostatnim wysiłku wypowiedziała klątwę

– Za ten akt niesprawiedliwości Langkawi będzie nawiedzane nieszczęściami przez siedem pokoleń.

Wtedy to szmer niedowierzania i strachu wydobył się z ust zgromadzonych gapiów. Krew dziewczyny była inna niż tą którą widzieli dotychczas – krew sącząca się ze śmiertelnej rany była biała. Było to świadectwo tego, ze jednak Mashuri była niewinna.
Niedługo po tej niezasłużonej śmierci, w roku 1821 Langkawi zostało po raz pierwszy zaatakowane przez Siam. Po wojnie nastąpił wielki głód, który był przyczyną wielu zgonów. Populacji Langkawi zmniejszała z miesiąca na miesiąc. Klątwa spełniała się.

Dopiero niedawno, w ubiegłym dziesięcioleciu, gdy urodziło się ósme pokolenie następców pięknej Mashurki, nieszczęścia odeszły w zapomnienie, a Langkawi stało się wyspą rajem, która przyciąga coraz większe ilości turystów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz