Nidhi utrzymywał się z mycia toalet. Z tego powodu nie tylko jego ubrania, ale także całe jego ciało było przesiąknięte zapachem kojarzonym z ludzkimi odchodami. Dlatego też ludzie unikali Nidhi nie tylko w dni jego pracy, ale nawet kiedy miał wolne. To sprawiło, że był on bardzo samotny. Potrzebował przyjaciół.
– Mam! - pomyślał Nidhi – Wszystko co muszę zrobić to ubrania, które nie mają tego zapachu!
Nidhi szybko zszył parę łachmanów i zrobił z nich przyodziewek.
– Z tym uda mi się zdobyć przyjaciół! – pomyślał.
Pełen dobrych myśli udał się do miasta. Jednak ludzie krzywili się jak tylko go zobaczyli. Nikt nie uświadomił sobie, że Nidhi już nie miał tak złego zapachu jak zwykle. Każdy zakładał, że ,,Nidhi jest związany ze złym zapachem'', ponieważ w przeszłości tak zawsze było. Nidhi stał się jeszcze bardziej samotny.
– Kto odpowiada za to jaki mam zapach? – pytał się.
– Jak myślicie, kto sprawia, że możecie sobie codziennie ulżyć! – wykrzyknął biegnąc na polu na którym wylewał zbierane codziennie ludzkie odchody.
Podniósł kamień leżący u jego stóp i rzucił go tak daleko jak tylko potrafił. Potem położył się na ziemi, wyciągnął na bok ramiona i patrzał w niebo.
Leżąc usłyszał głos:
– Co się dzieje Nidhi? Nie jesteś dziś w najlepszym nastroju...
Nidhi zaskoczony podniósł się i rozejrzał. Starszy, raczej zniszczony człowiek szedł w jego kierunku. Kiedy był już blisko, Nidhi uświadomił sobie, że jest on niewidomy.
– Przychodzisz tu często opróżniać wiadra z odchodów, nieprawdaż? – powiedział mężczyzna. Żyję tutaj w towarzystwie jedynie owadów i ptaków. Wielu ludzi powiedziałoby, że żyję w ubóstwie, ale nie czuję aby mi czegokolwiek brakowało. Ale jest jedna rzecz, którą ty masz, a której Ci zazdroszczę.
– Co?! Zazdrościsz mi?
– Zgadza się – powiedział starzec. Pracujesz dla dobra innych.
Ach tak...ktoś kto postrzega mnie w taki sposób...
Samo tylko usłyszenie słów starca zupełnie oczyściło serce i umysł Nidhi.
– Nie masz tak złego zapachu jak zwykle – kontynuował starzec. Czy coś się stało?
Rumieniąc się Nidhi odparł:
– No cóż, nie...właściwie, tak...Dziękuję Ci bardzo.
Szczęśliwy Nidhi powrócił następnego dnia do swojej pracy. Każdy ponownie odwracał wzrok mijając go, jednak już go to nie martwiło.
W tym czasie Buddha Siakjamuni przybył głosić Dharmę w tym mieście. Wszyscy poszli go posłuchać.
Nidhi też chciał pójść, ale pomyślał, że zapach, który przylgnął do jego ciała mógłby sprawić kłopot innym, więc nie poszedł.
Pewnego dnia gdy Nidhi niósł swój zwykły bagaż ludzkich odchodów, rząd mnichów praktykujących żebranie pojawił się na wprost niego. Nidhi natychmiast zauważył, że jednym z mnichów był Siakjamuni Buddha.
– Co za szlachetna postawa – pomyślał Nidhi, ale natychmiast się zreflektował i przeszedł na drugą stronę ulicy.
Radując się nabożnie możliwością zobaczenia twarzy Buddhy, Nidhi kontynuował swój marsz drugą stroną ulicy. Wówczas ponownie zobaczył rząd mnichów z Buddhą pośród nich, idących w jego kierunku. Kiedy ponownie zmieniał stronę ulicy aby uniknąć grupy, stało się to samo – zawsze szli w jego kierunku. Spiesząc się aby zejść z drogi, Nidhi w końcu poślizgnął się i upuścił wiadra, które niósł, a ich zawartość wylała się.
Co mam teraz zrobić!? Droga, którą idzie Buddha została zabrudzona...!
Rozpaczając jak straszną rzecz zrobił, Nidhi poczuł dłoń na swoim ramieniu. To był Siakjamuni Buddha.
– Nie próbuj mnie unikać Nidhi – powiedział Buddha. Nosisz ten sam rodzaj szat, które my nosimy. I pilnie wykonujesz pracę, której inni unikają. To jest twój prawdziwy zapach!
Kiedy Nidhi złożył swoje dłonie razem w radości i wdzięczności, postać Buddhy Siakjamuniego stała się jednym z postacią starca, którego spotkał na polu.
Z Daishogonkyoron (Komentarza do Mahalanka-sutra)
tłumaczenie: Bunyu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz